W poświąteczny poranek obie odczuwałyśmy jeszcze echa
bożonarodzeniowego obżarstwa łakomstwa. Przed powrotem do rzeczywistości
nabrałyśmy ochoty na lekkie, zdrowe śniadanie.
Wyjeżdżamy z Podgórza w poszukiwaniu lokalu, który będzie otwarty o tak wczesnej porze. Słońce nieśmiało próbuje wyjść zza chmur, jednak niebo jest całkiem szare, zatem aura odpowiada naszym nastrojom… W tej melancholijnej atmosferze mijamy Plac Matejki, gdzie moją uwagę przykuwa taki szyld:
Wyjeżdżamy z Podgórza w poszukiwaniu lokalu, który będzie otwarty o tak wczesnej porze. Słońce nieśmiało próbuje wyjść zza chmur, jednak niebo jest całkiem szare, zatem aura odpowiada naszym nastrojom… W tej melancholijnej atmosferze mijamy Plac Matejki, gdzie moją uwagę przykuwa taki szyld:
A. wspomina, że zdarzało się jej tutaj bywać na obiedzie. Miejsce okazuje się
być, ku naszej radości, otwarte. Zielone, wegetariańskie pyszności w ramach
poświątecznego detoksu? Chyba tego mi trzeba :)
Tuż po otwarciu lokal
jest jeszcze pusty, chociaż kilka minut po naszym przybyciu pojawia się kilka
osób. W tle sączy się muzyka. Kolorystyka jest raczej stonowana, lecz utrzymana
w ciepłej tonacji. Surowe, drewniane stoliki pasują do charakteru potraw
(podobnie jak część zastawy, o czym przekonacie się dalej). Pierwsze wrażenie
pozytywne – wnętrze jest proste, wyważone, pozbawione zbędnych ozdób. Typowe dla
baru, lecz nieprzygnębiające. Czas na najważniejszą część wizyty…
Oferta śniadaniowa jest niezbyt długa, więc decydujemy się
szybko. A. zamawia panino z pasztetem. Mój wybór pada na panino z tofu, pozycję
oznaczoną jako wegańską. To mój pierwszy kontakt z tym często demonizowanym substytutem
twarogu ;) Decyduję się również skorzystać z promocji i zamawiam espresso (codziennie
do 12 za złotówkę). Dociera do mnie wraz z cukrem trzcinowym:
Po kilku minutach na
naszym stoliku pojawiają się dwie ciepłe bułki, dość słusznej wielkości. Według
zapewnień wypiekają je na miejscu. Pieczywo jest faktycznie świeże i naprawdę
dobre. A co z dodatkami?
Obie ciabatty skomponowane są w taki sposób, by sprostać również oczekiwaniom mięsożerców (czyli, na przykład, naszej dwójki). Porcje są sycące i całkiem spore. Nie odczuwamy nawet cienia tęsknoty za dodatkiem szynki lub innej kiełbaski ;) Osławione tofu przywodzi mi nieco na myśl wędzone sery, lecz jego smak jest znacznie delikatniejszy. Świetnie współgra z typowymi włoskimi dodatkami (suszone pomidory, rukola, oliwki). Kropkę nad ‘i’ stanowi pesto, które dodaje całości charakteru. Pyszne!
Obie ciabatty skomponowane są w taki sposób, by sprostać również oczekiwaniom mięsożerców (czyli, na przykład, naszej dwójki). Porcje są sycące i całkiem spore. Nie odczuwamy nawet cienia tęsknoty za dodatkiem szynki lub innej kiełbaski ;) Osławione tofu przywodzi mi nieco na myśl wędzone sery, lecz jego smak jest znacznie delikatniejszy. Świetnie współgra z typowymi włoskimi dodatkami (suszone pomidory, rukola, oliwki). Kropkę nad ‘i’ stanowi pesto, które dodaje całości charakteru. Pyszne!
Panino A. jest
skomponowane bardziej na modłę polską. Pasztetowi z selera daleko do mdłej
papki. Jego smak podkreśla majonezowa sałatka z jajkiem, groszkiem i porem,
ogórki kiszone i liście rukoli. Rolę sosu pełni tutaj musztarda. Chociaż nie przepadam za sałatkami z majonezem, całość smacznie się komponuje. To świetna opcja dla zwolenników tradycyjnych
smaków, którzy chcą spróbować wegetariańskiej alternatywy.
Nie miałam okazji
poznać popołudniowego/wieczornego oblicza Glonojada. Mogę jednak z czystym
sumieniem polecić to miejsce na śniadanie w spokojnej atmosferze. Wegetariańska
opcja wcale nie musi być niesmaczna! Nawet dla osób, które na co dzień nie
odmawiają sobie mięsa :)
Panino z tofu/Panino z pasztetem: 8 zł
Espresso w ramach śniadaniowej promocji: 1 zł
Glonojad
Plac Matejki 2
31-157 Kraków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz